Twórczość, która łączy pasję z codziennością – wywiad z Leonardem Franciszkiem Berendtem, artystą malarzem i rzeźbiarzem
Od lat zachwyca swoją wszechstronnością i niekonwencjonalnym podejściem do sztuki. Już od dzieciństwa nią zafascynowany, z powodzeniem łączy różnorodne dziedziny artystyczne, takie jak poezja, malarstwo, rzeźba, a nawet projektowanie wnętrz i mebli. W jego pracach odbija się życiowe doświadczenia, podróże i spotkania z ludźmi. W rozmowie Leonard opowiada o swojej drodze twórczej, inspiracjach oraz wyzwaniach, z jakimi musiał się zmierzyć. Zapraszamy do lektury fascynującej rozmowy z człowiekiem, dla którego działalność atystyczna jest nieodłącznym elementem życia.
Leonard Franciszek Berendt – malarz, rzeźbiarz, poeta, człowiek sztuki o wszechstronnych talentach. Autor imponującej instalacji artystycznej znajdującej się w Parku Solankowym w Inowrocławiu oraz członek Związku Polskich Artystów Plastyków w Toruniu. Na swoim koncie ma kilkanaście wystaw indywidualnych oraz udział w licznych plenerach artystycznych zarówno w Polsce, jak i za granicą. Jego obrazy zdobią ściany domów i galerii w trzynastu krajach na całym świecie. W 2018 roku został uhonorowany tytułem Animatora Kultury oraz otrzymał statuetkę Przyjaciel Teatru Arlekinada. Był także nominowany w lokalnym plebiscycie Osobowość Roku. Obecnie w miejskiej galerii w Inowrocławiu organizuje wystawy innych artystów, dzieląc się swoją pasją i wspierając rozwój miejscowej sztuki.
Agnieszka: Co skłoniło Cię do wyboru drogi artysty, zarówno jako malarza, jak i rzeźbiarza?
Leonard Franciszek: Już od dziecka fascynowało mnie tworzenie. Malowałem, lepiłem z gliny, a nawet organizowałem teatrzyk podwórkowy, w którym pełniłem rolę reżysera, scenarzysty i scenografa. W szkole podstawowej pisałem wierszyki, często skierowane do nauczycieli, z lekką dozą humoru i ironii. W dorosłym życiu odziedziczyłem stolarnię i w naturalny sposób zacząłem projektować wnętrza i meble. Choć było to bardziej praktyczne zastosowanie sztuki, dawało mi pewną namiastkę artystycznego spełnienia i możliwość wyrażania swojego twórczego potencjału, który zawsze miałem w sercu. (uśmiech)
Jakie techniki i materiały najchętniej wykorzystujesz w swojej pracy?
W malarstwie najczęściej korzystam z farb akrylowych. Ich szybkie schnięcie pozwala mi na dynamiczne wprowadzanie poprawek lub nawet całkowitą zmianę koncepcji, co daje dużą swobodę twórczą. Jeśli chodzi o rzeźbę, pracuję głównie w glinie, ale opracowałem również materiał, który imituje kuty brąz, dający ciekawe efekty wizualne.
Czy jest jakiś okres w historii sztuki lub konkretny artysta, który szczególnie wpłynął na Twoją twórczość?
Na początku mojej artystycznej drogi, dużym inspiracją był dla mnie profesor Wiktor Zin – polski architekt, profesor Politechniki Krakowskiej, generalny konserwator zabytków, który prowadził cykl programów w Telwizji Polskiej pt. Piórkiem i węglem. Pod jego wpływem zacząłem skicować węglem.
Później, gdy byłem już starszy, zdecydowanie największy wpływ wywarł na mnie Witkacy – zarówno jako artysta, jak i człowiek. Czytałem wiele na jego temat i często odwiedzałem Słupsk, gdzie można podziwiać jego prace. Jest ich tam ponad 260. To nie tylko pastelowe portrety, obrazy olejne, rysunki węglem i ołówkiem, grafiki, ale również listy, pocztówki, oryginalne odbitki fotograficzne, pierwodruki książek i wszelakie archiwalia.
Również Władysław Hasior był dla mnie ważnym źródłem inspiracji, ale to Witkacy zajmuje w moim sercu szczególne miejsce.
Skąd czerpiesz inspiracje do swoich dzieł?
Odnajduję je wszędzie – w rozmowach z ludźmi, snach, filmach, a nawet w osobistych przeżyciach. Czasami wystarczy, że jakaś myśl zapadnie mi w pamięć, i staje się ona zalążkiem nowego dzieła – obrazu, wiersza (kilka jest piosenkami w repertuarze mojego przyjaciela muzyka, Remiego Juśkiewicza).
Ostatnio dużo maluję pod wpływem moich podróży, szczególnie do krajów egzotycznych. Powstają wtedy serie obrazów liczące od 8 do 10 prac, które mają podobny styl i motywy. Choć tworzą one rozpoznawalny cykl, staram się unikać zaszufladkowania.
Jakie były największe wyzwania, z którymi musiałeś się zmierzyć w trakcie swojej kariery?
Jednym z największych wyzwań była realizacja instalacji poświęconej Rotary Club z okazji 120. rocznicy jego powstania w Chicago oraz 90. rocznicy działalności w Polsce. Instalacja, wykonana z metalu, stanęła w Parku Solankowym w Inowrocławiu. Wykonało ją kilku fachowców-spawaczy pod moim kierownictwem, we współpracy z firmą Stanisława Barańskiego, który również jest rotarianinem. Ja sam jestem członkiem Rotary Club i w tym roku przejmuję prezydenturę na jeden rok. Cieszę się, że dzięki tej instalacji zostanie po mnie trwały ślad. Największą satysfakcję sprawia mi widok ludzi, którzy przystają, by obejrzeć instalację, robią zdjęcia. A że lubię komplementy... (śmiech)
Czy masz swoje ulubione dzieło, które stworzyłeś?
Nie mam jednego ulubionego dzieła, ale są prace, zarówno obrazy, jak i rzeźby, których nie chciałbym się pozbyć. Mam do nich bardzo osobisty stosunek. Wciąż jednak wierzę, że moje najlepsze i najważniejsze dzieło jest jeszcze przede mną. (uśmiech)
Jak wygląda Twój proces twórczy od pomysłu do ukończenia dzieła?
Nie mam sztywnego schematu działania. Czasami pracuję nad kilkoma rzeczami jednocześnie. Zdarza się, że odkładam projekt na pewien czas, wracam do niego, poprawiam, a niekiedy niszczę i zaczynam od nowa... (śmiech) Proces twórczy to dla mnie ciągła podróż, pełna nieprzewidywalnych zakrętów.
Jakie emocje i myśli chciałbyś przekazać widzom poprzez swoje dzieła?
Nie chcę narzucać konkretnej interpretacji. Uwielbiam abstrakcję i cenię sobie to, że każdy może zobaczyć w moich pracach coś innego. Celowo nie nadaję im tytułów. Chcę pozostawić pole do swobodnej interpretacji. Czasami tłumaczę pewne niuanse, takie jak plamy czy kreski, ale wolę, by odbiorcy sami odkrywali ich znaczenie.
Jakie są Twoje plany artystyczne na najbliższą przyłość?
Mam już swoje lata, więc każdy dzień jest dla mnie cenny i staram się go wykorzystać jak najlepiej. Jesienią wybieram się do Indonezji, ponieważ Daleki Wschód jest dla mnie źródłem nieustannej inspiracji. Staram się spotykać z ludźmi, odpowiadać na każde zaproszenie i żyć pełnią życia. Przekonałem się, że planowanie bywa abstrakcyjne – ważne jest to, co dzieje się tu i teraz.
Czy posiadasz swoje życiowe motto?
Mam kilka, które towarzyszą mi przez życie. Jedno z nich brzmi: „Szukaj mało uczęszczanych dróg z wyrachowania i usposobienia.” Lubię podróżować i poznawać nowe miejsca, z dala od utartych szlaków.
Kolejne to: „Gdy pniesz się w górę, stań na moment, odpocznij, ale nigdy nie patrz w dół.”
I wreszcie: „Być panem i sługą swoim” – co dla mnie oznacza, że zawsze trzeba pozostać sobą, niezależnie od okoliczności.
Rozmawiała: Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz
Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz (kuchniawolosiewicz.blogspot.com)
Czytaj na www.polonia24.uk
Polonia24.uk